piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 12

1 stycznia 2013 roku, Ga-Pa.
Poczułam, jak coś grzeje moje policzki. Obudziłam się, po czym otworzyłam leniwie oczy. To promyki wschodzącego słońca wdzierały się przez okno. Pierwszy ranek nowego roku. Rozejrzałam się dookoła, jednak nigdzie nie było Petera. Gdzie on się podział? Może to i dobrze, dopóki go nie zobaczę, mój mózg będzie normalnie pracować, podobnie jak serce... Zerknęłam na godzinę, która widniała na tarczy zegara wiszącego na ścianie. 6:46, nie jest tak źle. Wstałam, rozciągając swoje mięśnie wyruszyłam w drogę do łazienki. A w sumie dróżkę, bo to przecież zaledwie kilka kroków.
 Gdy wyszłam z prysznica jednak okazało się, że nie mam się w co ubrać. Przecież nie wyjdę w słoweńskiej koszulce na korytarz, a sukienki po imprezie nie chcę już nakładać zwłaszcza, że oblał mi ją szampanem Jurij Tepeš (nie mam mu za złe, czysty przypadek). Nie pozstaje więc mi nic innego, jak telefon do przyjaciela, to znaczy przyjaciółki! Owinęłam się w ręcznik, poszłam do sypialni i wybrałam numer do Ewy w telefonie. Podeszłam do okna.
-Halo, Klaudia?-po chwili usłyszałam głos dziewczyny.
-Hej, chyba cię nie obudziłam?-spytałam asekuracyjnie.
-Właśnie piję kawę po zjedzonym śniadaniu. Jakoś dzisiaj wcześnie się obudziłam. A ty co, kaca masz jak zwykle?-zażartowała Stoch.
-Dobrze się składa, bo mam małą prośbę. Czy mogłabyś pójść do mojego pokoju i wziąć z mojej torby jakieś ubrania dla mnie? I zanieść je pod 219?-odpowiedziałam.
-Jakim cudem jesteś w 219?-zdziwiła się Ewka.
-To dłuższa historia, później wszystko ci opowiem-wytłumaczyłam-jak coś, to powiedz Dębickiej, że spałam u ciebie.
-Okej, dla ciebie wszystko!-zaśmiała się przyjaciółka.
-Dziękuję, w takim razie ja czekam!-pożegnałam się.
 Odłożyłam Iphone'a. Popatrzyłam w stronę szafy Pero. Coś mnie podkusiło, żeby podczas jego nieobecności popatrzeć, co ciekawego tam kryje. Otworzyłam drzwiczki, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jego kombinezony. Jeden lepszy na konkursy, drugi w sam raz na treningi, oraz jeszcze inny. Potem zaczęłam przeglądać i mierzyć jego czapki, następnie kurtki.. nawet jakiś plastron z treningów się znalazł. Na półeczkach obok leżały rękawice (które oczywiście również przymierzyłam), kask i gogle (to samo, co rękawice). Fajnie tak zajrzeć do szafy skoczka narciarskiego! Tyle nieużywanych przez wielu ludzi rzeczy, dobra atrakcja dla turystów... Ale dlaczego, pomimo że pracuję w drużynie polskiej, pierwszy raz zaglądam do szafy słoweńskiego skoczka? Z którym nie pracuję w jednym teamie? Hmm. Gdy dalej przeglądałam garderobę Prevca, natrafiłam na leżący na dnie szafy tajemniczy zeszycik. Sięgnęłam po niego, po czym zaczęłam go przeglądać. Na pierwszej stronie wypisane były godziny rozpoczęcia i zakończenia treningów jego braci w poszczególne dni tygodnia. Peter wozi swoich braci na treningi? To naprawdę miły gest z jego strony, że tak chce odciążać swoich rodziców... Kilka kartek dalej, po jakiś zapiskach po słoweńsku, chyba związanych z jego studiami, były zapisane po angielsku jakieś cytaty. Zaczęłam je z zaciekawieniem czytać. ,,Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej"... ,,Ludzie, którzy walczą mogą przegrać. Ludzie, którzy nie walczą, już przegrali"... Czy to są jego motta życiowe? To, co przeczytałam, sprawiło, że jeszcze bardziej opętał mnie jakiś miłosny amok. Ten chłopak wydawał mi się taki mądry, mimo, że jest bardzo młody. Przęglądałam dalej, były tam jakieś adresy, numery, aż natrafiłam na jego bazgroły. Kłębki, narty, kwiatki, góry, jakieś psy, medal... przecież to medal, który będzie dla medalistów z Val di Fiemme, z mistrzostw globu, które odbędą się za niecałe 2 miesiące! Ambitny ten Prevc. Marzy, jak każdy skoczek o byciu najlepszym i zdobywaniu upragnionych trofeów. Chwilę później kartki zawinięte w rożek, czyli złote myśli, o ile się nie mylę. Były tylko dotyczące Cene i Domena, jednak i tak średnio wszystko rozumiałam, gdyż tekst był napisany po słoweńsku. Znowu przekartkowałam mazaje, ale natrafiłam na coś, co bardzo przykuło moją uwagę. Pełno małych serduszek, i dwa ludziki-patyczaki trzymające się za ręce. Jeden miał słoweńską czapeczkę i był trochę dłuższy, zaś drugi był w polskiej czapeczce od 4F, był trochę krótszy (w sensie, że niższy) i miał jednego warkoczyka. I te dwa ludziki były narysowane w dużym sercu... To oznacza, że... on też? Ja jestem od niego niższa, najczęściej zaplatam włosy w warkocz, nawet sam kiedyś mówił, że uwielbia się nim bawić... polska czapka to akurat już logiczne. Zaczęłam znów patrzeć dalej, na końcu zeszytu znalazłam swoje imię i nazwisko też otoczone sercem. Ojej. Czułam, jak rumienią mi się policzki. Odłożyłam notes i inne jego rzeczy na miejsce, zamknęłam szafę i podeszłam po raz kolejny do okna. Zaczęłam rozmyślać. Jednak nie trwało to zbyt długo, gdyż usłyszałam trzask drzwi. Obróciłam się, a pod drzwiami stał nieco zaskoczony widokiem, jaki zobaczył, Peter. Kurde, no tak! Przecież mam tylko ręcznik na sobie, kompletnie zapomniałam!
-Zaraz tu przyjdzie Ewa Stoch z moimi ciuchami, przepraszam-zaczęłam się tłumaczyć.
-Ale nic się w sumie nie stało, tylko się w polskiej urodzie troszkę zauroczyłem...-uśmiechnął się Pero.
-Tak samo jak w słoweńskiej ja, tyle że w nocy?-odpowiedziałam wesoło.
-No zobacz, jesteśmy kwita. Ja wcześniej bez koszulki, teraz ty w samym ręczniku-powiedział szatyn. Rację akurat miał...
Rozległo się niespodziewanie pukanie do drzwi. Wiedziałam, byłam pewna że to Ewka. Poszłam otworzyć, a ta mnie przywitała:
-Cześć, jeszcze buty ci wzięłam. Proszę, już nie będziesz latać w ręczniczku!-podała moje rzeczy.
-I jak? Ruda coś mówiła?-spytałam.
-Paula była w łazience, więc nawet nie wie, że przyszłam. Były też otwarte drzwi od pokoju, więc ułatwiła mi zadanie bardzo twoja kochana pomocnica-odpowiedziała blondynka.
-A Kocur był?-dalej dopytywałam.
-Nie wiem, wydaje mi się, że nie-odparła, po czym spojrzała za mnie-o, hej Peter!
-Cześć!-uśmiechnął się chłopak.
-Klaudia, o co tu chodzi?-spytała szeptem pani Stoch, która najwidoczniej zaintrygowała się sytuacją, jaką miała przed oczami.
-Później wszystko ci powiem-bąknęłam, bo domyślałam się, co Ewa może teraz myśleć.
-Dobra, to ja wam nie przeszkadzam. Pa, gołąbeczki!-krzyknęła, a ostatnie zdanie po angielsku w dodatku. Czyli że nie tylko ja to zrozumiałam. Chwilę po tym zostałam sama z Pero. Szybko poszłam się przebrać, po czym wróciłam do Słoweńca.
-Ach, ta Ewa!-zaśmiałam się.
-Gołąbeczki... Ja tam zawsze lubiłem je karmić, u nas, w Kranju jest taki duży plac na starówce, gdzie jest bardzo dużo gołębi. Jako mali chłopcy, karmiliśmy je z Cene i jeszcze z tatą. To sprawiało dla nas zawsze ogromną przyjemność-zaczął opowiadać Pero.
-Ja zawsze byłam taką młodszą siostrzyczką, którą wszędzie oprowadzała trochę starsza Karolinka-uśmiechnęłam się szeroko-a tak właściwie, to zaczęłam już wątpić, czy przyjdziesz!
-Ale już jestem-powiedział pogodnie Prevc.
-Tak właściwie, to bardzo dziękuję po raz kolejny, że mogłam tu spędzić noc-podeszłam bliżej do szatyna-nie wiem, jak ci się odwdzięczyć!
-Tak? Otóż proszę-podał mi reklamówkę z zakupami-odwdzięczysz mi się. Zrobisz mi dobre śniadanie!
-Śniadanie?-wytrzeszczyłam oczy.
-Jajko w koszulce poproszę-rozłożył się na krześle jak w jakiejś swojej rezydencji-wszystko, czego potrzebujesz do tego jest w torbie.
-Może jeszcze frytki do tego?-przewróciłam teatralnie oczami.
-Frytki to może nie, ale mam ochotę na herbatkę. Zrobisz, prawda?-spytał słodko Pero.
-Zrobię, ale masz mnie nie denerwować!-zarządziłam.
Podeszłam do malutkiej kuchenki, zagotowałam wodę, przygotowałam jajko. Zamieszałam wodę w garnuszku, tworząc wirek, do którego wlałam szybko jajko. Mieszałam jeszcze płyn z 2 minuty, po czym wyjęłam gotowe jajko w koszulce i podałam je Słoweńcowi wraz z kanapką.
-Och, dzięku...-zaczął mówić Peter, jednak w tym momencie wszedł jego brat.
-Słodka scenka-kiwnął pogodnie głową Cene-bracie, czy mógłbyś mi pożyczyć twój kubek w kropki? Ja swój przed chwilą zbiłem...
-Który?!-krzyknął nagle Pero.
-Ten z Pragi...-obniżył wzrok chłopak.
-Uff, myślałem że od dziadka. Klaudio, czy mogłabyś podać kubek w kropki dla Cene?-uspokoił się po chwili szatyn.
-Proszę-podałam z uśmiechem kubek dla młodszego Prevca.
-Dzięki! To ja wracam do siebie-pożegnał się chłopak.
Poszłam szybko zrobić sobie kanapkę z serkiem śmietankowym o smaku rzodkiewki i zaniosłam talerz z nią na stolik, a potem jeszcze herbatę dla nas obojga.
-Pyszne, nie jadłem tak dobrego śniadania, od kiedy nie byłem w domu-pochwalił mnie Słoweniec.
-I pomyśleć, że nie przepadam za gotowaniem-zaśmiałam się.
-Będziesz wracać do siebie, jak zjesz?-zapytał chłopak.
-Nie na długo. Zażyczę sobie osobnego pokoju albo żebym do końca Turnieju Czterech Skoczni była razem z Ewką. Za to, co mi zrobiła Paulina, po prostu nie chcę z nią mieszkać!-odpowiedziałam.
-No, to było głupie. Ja bym tak nigdy nie zrobił, nawet jakbym nie lubił swojego współlokatora. Ja mam sumienie, a poza tym to było strasznie świńskie-trochę wkurzył się, jak zaczął opowiadać, Peter.
-Dla mnie podobało się, jak byłam sama, mogłam robić to, czego tylko mi się zachciało-dodałam.
-Wyjątek to chyba taka osoba jak Ewa-uśmiechnął się szatyn.
-Dokładnie! Albo moja siostra...-rozmarzyłam się-ale ona niestety w innej branży siedzi.
-Przyjedzie na jakiś konkurs?
-Na pewno przyjedzie na konkursy w Polsce wraz z naszymi rodzicami-odparłam.
-Mnie rodzice będą na pewno w Planicy pilnować-zaśmiał się Peter.
-Nie wiem jak ty, ale mnie nie mają przed czym pilnować!-odparłam wesoło, po przełknięciu herbaty.
-Przed skoczkami będą cię pilnować!-wybuchł śmiechem Prevc.
-Tobą też?-uniosłam brwi.
-Ja nie jestem zły ani szalony... Mnie wręcz polubią-zapewnił mnie Pero.
-Jak się dowiedzą, że rozkazujesz mi robić tobie śniadanie, to nie jestem tego pewna-powiedziałam.
-Jakby dowiedzieli się, że razem spaliśmy, to bym się bardziej obawiał-wypalił Słoweniec.
-Peter...-czułam, jak policzki robią mi się różowe-ale to nie polegało na tym, że my... no wiesz.
-Ale ja tylko żartowałem, nie złość się-rzucił we mnie pomidorkiem koktajlowym, który leżał u niego na talerzu.
-Domyślam się, ale na samą myśl, jakby ktoś to im wygadał w wiadomo jakim sensie, ciarki mnie przeszły. I nie rzucaj we mnie pomidorami!-wytłumaczyłam.
-To kubkiem mam rzucić?-wzruszył ramionami Prevc.
-Tylko spróbuj, to pożałujesz-powiedziałam, po czym wzięłam ostatniego gryza swojej kanapki-no, ja skończyłam!
-Nie zostawiaj mnie samego...-jęknął z zawodem szatyn.
-Żebym ci zrobiła jeszcze obiad, podwieczorek i kolację? Tak dobrze to nie ma, panie Prevc!
-Szkoooda-powiedział.
-Muszę iść już, Pero-wstałam z miejsca-do zobaczenia na konkursie-dałam Słoweńcowi jeszcze buziaka w policzek i poszłam. Od razu w stronę odpowiednich osób, z którymi uzgodniłam ostatecznie zmianę pokoju. Trener też się dowiedział. Nie dopytywał się, o co dokładnie poszło (i bardzo dobrze), uszanował i zrozumiał moją decyzję. Potem zabrałam swoje rzeczy, akurat wtedy nie było w pokoju Dębickiej, więc poszło mi to zwinnie i bez żadnych komplikacji. A na koniec najlepsze- przeprowadzka do Ewki! Zapukałam do drzwi, po czym weszłam.
-Nareszcie jesteś! Co trwało dłużej? Pakowanie rzeczy czy całuśny poranek z Peterem?-od razu na mój widok spytała blondynka.
-Jeszcze raz ci dziękuję za ubrania, ale za gołąbeczki mam ochotę, nie wiem, co ci zrobić!-pogroziłam palcem.
-Ale ty skromna jesteś... Przecież trafiłam! No a w nocy co się działo, to tylko między wami już zostanie...-dalej trochę niedoinformowana pani Stoch ciągnęła teorię romantycznej nocy i poranka.
-Ewo, może wyglądało to tak, jak wyglądało, ale do niczego między mną a Pero nie doszło-zaczęłam cierpliwie tłumaczyć-on mnie spotkał samą na korytarzu i zaproponował, abym przespała u niego te kilka godzin. On był na łóżku, a ja na kanapie-co do ostatniego zdania, to skłamałam dla świętego spokoju, ale na początku w sumie tak było...
-Aaa... To już muszę trochę spoważnieć-odpowiedziała-ale nie złość się, bo co mogło mi przecież do głowy przyjść po tym, jak kilka godzin wcześniej całowaliście się?
-Ja wcale nie jestem zła-zaśmiałam się-dobrze po prostu, żebyś znała prawdę. A resztę akcji to opowiem ci na konkursie, dobra?
-Obiecałaś w końcu-odpowiedziała pogodnie Ewa.
*Kilka godzin później* Drugi konkurs Turnieju Czterech Skoczni w Garmisch-Partenkirchen, krócej nazywanym po prostu Ga-Pa, zaraz się rozpocznie. Skocznia gotowa, warunki pogodowe jak na razie nie planują psuć nam szyków. Jak wszyscy wiemy, pierwsza seria każdych zawodów w T4S rozgrywana jest systemem KO, polegającym na rywalizacji skoczków w parach. Maciej Kot rywalizować będzie Michaelem Hayböckiem, Krzysiek Miętus z Dawidem Kubackim (cóż, tak wyszło po kwalifikacjach), Stefan Hula z Lauri Asikainenem, Piotrek Żyła z Martinem Kochem, zaś Kamil Stoch- z Simmonem Ammanem. Stałam w wyznaczonym dla nas miejscu wraz z teamem. Jest też ze mną Ewa, która będzie mocno dmuchać pod narty dla swojego męża. Chyba jak zawsze?  Zielone światełko od Mirana dla Severina Freunda (szał na trybunach, jesteśmy przecież w Niemczech) i zaczynamy! 129,5 metra, punkt konstrukcyjny osiągnięty (125 m). Po nim Sebastian Colloredo...
-Klaudia, Klaudia, Klaudia! Opowiesz, co się stało?-zaczęła szturchać mnie za ramię Stoch.
Cóż, nic innego mi nie pozostało, jak wytłumaczyć przyjaciółce cały cyrk z Dębicką, która była daleko od nas. A bynajmniej chodziło jej o to, by być daleko ode mnie. Odnoszę wrażenie, jakby coś knuła, jakiś skomplikowany plan... Z każdym dniem jest to coraz bardziej męczące. Wkurza mnie to, że od kiedy się ona pojawiła, to sprawy zawodowe zbyt mieszane są z prywatnymi. Nienawidzę, gdy dochodzi do takich sytuacji szczególnie, że wszyscy pracujemy w poważnym, światowym sporcie.
-...i wtedy na korytarzu Prevc spytał, co tu robię. Chwilę pogadaliśmy, a on zaproponował mi zaśnąć u niego. Spałam na kanapie, potem poprosiłam ciebie o pomoc rano, a na koniec razem zjedliśmy śniadanie. I tyle na ten temat-skończyłam opowiadać ,,legendę", szeptem, żeby nikt nieodpowiedni nie usłyszał pewnych rzeczy.
-Przesadziła. Mocno przesadziła-pokręciła głową Ewka.
Spojrzałam w stronę belki startowej, na telebimie wyczytałam, że siedzi na niej Karl Geiger. No tak, trybuny niemieckie znów trzy razy głośniej. Hm, Karl jest chyba w parze Prevcem. Niemiec wybił się z progu... i szybował, aby wylądować na 126-stym metrze. Tak, nie myliłam się, teraz będzie skakać Prevc, który będzie chciał powalczyć o zwycięstwo z Karlem.
-Ja będę dmuchać pod narty dla swojego męża, to ty teraz dmuchaj pod narty dla swojego kochanka!-zaczęła śmiać się blondynka. W połowie słowa ,,kochanek" zatkałam nerwowo buzię dla dziewczyny, mówiła to stanowczo za głośno. Na szczęście chyba nikt tego nie usłyszał...
-Ewka! Nienormalna jesteś?!!-syknęłam, waląc ją palcem w czoło.
-Kurcze, zapomniałam się-zaczęła masować nieco obolałe przeze mnie miejsce na czole.
-Ale po zakończeniu pierwszej serii powiem ci coś ważnego-uśmiechnęłam się podstępnie.
-Ty to jesteś mistrzynią pobudzania mojej ciekawości!-zaczęła narzekać dziewczyna-teraz nie będę o niczym innym myśleć, jak o tym, kiedy zakończy się pierwsza seria...
-Spokojnie, patrz, jak zaraz Pero z progu się wybije-objęłam Ewę, aby dodać jej otuchy.
No i odleciał dużo dalej niż Niemiec, zakwalifikował się do serii finałowej, co osobiście spowodowało, że zrobiło mi się trochę cieplej na sercu.
Gdy cała stawka zawodników oddała swoje skoki, wiedzieliśmy, kogo zobaczymy w finale konkursu, także z Lucky Loser'ów (szczęśliwych przegranych). Z Polaków nie zakwalifikowali się Krzysztof Miętus i Stefan Hula. Rozeszliśmy się wszyscy trochę po obiekcie, ja wraz z Ewą, której musiałam się z czegoś zwierzyć.
-Odeszłyśmy na bezpieczną odległość od tłoku i zgiełku, więc możesz już mówić-skrzyżowała ręce blondynka.
-Więc wygląda to tak... Bo ja, wczoraj jak tak myślałam, to... Coś takiego poczułam... No i ja chyba... To znaczy na pewno, ja się... noo się w nim...-zaczęłam się plątać w tym, co mówię.
-Dziewczyno, ale ty jesteś! Więcej śmiałości! Trzeba było prosto z mostu, że się zakochałaś!-krzyknęła Ewka.
-Ciszej, błagam-złapałam się za głowę, gdy ujrzałam przechodzącego obok Stöckla, który nie rozumiał naszej rozmowy, ale mój ton wypowiedzi a ton wypowiedzi dziewczyny wprawił go w cichy śmiech.
-Trener Norwegów nie umie polskiego, nie musisz się tak gorączkować-dała mi kuksańca w bok Ewa.
-Ałć! A co, jeśli oprócz słowa dziękuję i witaj zna akurat słowo zakochać się?-wystawiłam język w stronę blondynki.
-Ja tam nie wiem, jakie słowa on zna-odpowiedziała-wiesz, co? Wydaje mi się, że powinnyśmy wracać na drugą serię.
Ona miała rację. W pośpiechu poszłyśmy w drogę powrotną, akurat na początek serii finałowej. Może nie sam początek, bo ominęły nas skoki dwóch zawodników. Ta seria jest rozgrywana już jak w Pucharze Świata, do systemu KO musimy poczekać aż do zawodów w Innsbrucku, na skoczni Bergisel.
Konkurs zakończył się zwycięstwem Andersa Jacobsena (brawo, tancerzu poloneza). Maciej Kot piąty, tuż za nim Kamil Stoch. Kubacki 28 miejsce, Żyła 30.

6 stycznia 2013 roku, Bischofshofen.
Turniej Czterech Skoczni dobiega końca. Rozpoczynamy serię finałową! Ostatnie trzydzieści skoków, zobaczymy jak potoczą się losy skoczków. Przywitanie T4S w Austrii okazało się szczęśliwe, szczególnie dla Kamila, który uplasował się na drugim miejscu w Innsbrucku. Miejmy nadzieję, że i w Bischofshofen będzie podobnie, albo jeszcze lepiej! Warto wspomnieć, że Stoch ma szansę wskoczyć na podium klasyfikacji końcowej turnieju. Więc dmuchamy pod narty, na pewno będzie to robić żona Kamila, obecna tutaj, a tak właściwie siedząca obok mnie na ławeczce. Ja również, od dzieciństwa byłam tak właściwie kibicem skoków, a później piłki nożnej i jeszcze innych sportów, dzisiaj to z powodzeniem kontynuuję. I polscy kibice... Najlepsi pod słońcem! Są dosłownie wszędzie, na każdej skoczni świata, zawsze jest ich dużo i zawsze tak wspaniale wspierają naszych skoczków!
Wygrał, jak to u siebie przystało, Gregor Schlierenzauer. I w ten sposób zapieczętował swój triumf w całym turnieju.
-Będzie trzeci, czy nie? Będzie trzeci? Będzie? Czy nie?-czekała na wyniki niecierpliwie Ewa w nadziei, że Kamil będzie trzeci w klasyfikacji końcowej. Bo ogółem dzisiaj zajął czwarte miejsce, a Tom Hilde- dziewiąte.
-Emocje...-szepnęłam.
-Niech oni szybciej liczą!-usłyszałam głos Dębickiej, która była trochę za nami i Gębalą.
Okazało się, że zabrakło tylko dwóch punktów Kamilowi do wskoczenia na podium. Cóż, taki jest sport, nie pozostaje nic innego, jak serdecznie pogratulować dla zwycięzcy i czekać na dekorację!
Poszliśmy do chłopaków i trenera.
-Nic się nie stało, Kamil, mówię ci, jeszcze złoto w Predazzo rąbniesz!-klepnął wesoło Stocha po plecach Pieter, który dzisiaj znów był trzydziesty.
-Hohoho, pożyjemy, zobaczymy!-zaśmiał się lider naszej drużyny.
-Chodźcie na dekorację, szybko, szybko!-pośpieszał wszystkich Titus.
-Dobra, idziemy, bo zawału zaraz dostaniesz-zażartował Kot.
Tak więc po tych słowach Maćka wszyscy poszliśmy na ceremonię. Szybko to zleciało, nie obejrzałam się, a tu już drugi raz rozbrzmiał hymn Austrii dla Schlierenzauera za zwycięstwo w całym Turnieju Czterech Skoczni, co było absolutnie ogromną przyjemnością dla tutejszych kibiców.

Jeżeli ja mam określić nastrój tego rozdziału, to jest jeszcze więcej humoru, niż zwykle. Przynajmniej tak mi się zdaje ;) Następny rozdział to będą konkursy w Polsce, wracamy na trochę do siebie!
Czy Piotrek przypadkiem czegoś Kamilowi nie wykracze? :)

Klaudia

12 komentarzy:

  1. dzięki za info ;)
    świetny rozdział...i te "wybuchy Ewy haha
    czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co ;) No Ewa to akurat potrafi czasami coś wypalić albo krzyknąć :D
      Dzięki, next niebawem :)

      Usuń
  2. Spodobał mi się wątek grzebania w szafie Petera, a ten zeszycik to już majstersztyk :) Wybuchowa Ewa!
    Piotrek wykracze złoto Kamilowi na MŚ ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że się spodobało ;) Piotrek to lubi gadać co mu ślina na język przyniesie, ale nawet nie wie, że trafi z tym złotym medalem! :D

      Usuń
  3. Przepraszam, że tak późno komentuje, ale czytałam twoje opowiadanie już wczoraj i wcięło mój kreatywny komentarz :'( Ale wróćmy do tematu.
    Piszesz po prostu rewelacyjnie! Nie wiem jak ty to robisz. Opowiadanie jest bardzo wciągające, zabawne i ma coekawą fabułę :) Rewelacja ^.^
    Co do rozdziału to bardzo się cieszę, że dodałaś pewne ciekawostki z życia Petera ( chciaż mogłaś też wspomnieć o jego młodszysz siostrach i o tym że tak naprawdę mieszka w małej miejscowości o nazwie Dolenja vas) i wyniki konkursów, co jest szczególnie przydatne dla mnie, ponieważ w poprzednim sezonie jeszcze nie interesowałam się (aż tak) skokami.
    To chyba wszystko co chciałam naposać :) Pozdrawiam i życzę weny. Mam nadzieję że rozdział dodasz jak najszybciej bo umieram z ciekawości ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też niedawno przytrafiła się podobna sytuacja. Rozpisałam się, a komentarz przepadł :c
      Dziękuję ;) Zabawne jest, że tutaj mi pisanie nawet wychodzi, a na polskim jestem w stanie totalne głupoty napisać :D
      Niedawno czytałam dość prywatny wywiad z Peterem i dowiedziałam się, że mieszka w malutkiej miejscowości, oraz że ma piątkę rodzeństwa. Mogłam to w sumie też uwzględnić, tak samo jak wyniki, ale wyszło jak wyszło ;)
      Pozdrawiam, rozdział po weekendzie powinien się pojawić :))

      Usuń
    2. *tzn. razem z Peterem jest piątka rodzeństwa c:

      Usuń
    3. Właśnie po twoim wpisie tak się zastanawiałam, czy nie urodził się nowy Prevc w ostatnim czasie :p

      Usuń
  4. Jestem tu nowa i powiem Ci, że będę zaglądać częściej! Strasznie mi się spodobało. Też bym pogrzebała sobie w szafie skoczka. Pisz dalej! Życzę dużo weny i pozdrawiam ;*

    Zapraszam do siebie, jeżeli chcesz
    http://chlopakczyprzyjaciel.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi :) Dziękuję, również pozdrawiam! :*
      Chętnie zajrzę ;)

      Usuń
  5. Super! nareszcie wrócimy do Polski w nexcie :) no właśnie, kiedy następny rozdział? Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział miał być dokończony i opublikowany w zasadzie wczoraj, ale coś bardzo przykrego pokrzyżowało mi plany. Będzie opóźnienienie ;(
      Pozdrawiam.

      Usuń

Śmiało komentujcie, przedstawiajcie swoje opinie! ;)