piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 15

Na początku chciałabym Was przeprosić za swoją długą nieobecność. Wraz z początkiem roku szkolnego spłynęło na mnie wiele nowych obowiązków, szczerze mówiąc... 3 miesiące mojego milczenia tutaj minęły dla mnie niezrozumiale szybko. Czuję się, jakby ostatni post pojawił się co najwyżej miesiąc temu. Początek sezonu dał mi do zrozumienia, że muszę wziąć się w garść. Jak widać, wzięłam się w garść.
Cóż, nie będę już szukać wytłumaczeń. Jeszcze raz wszystkich bardzo przepraszam. 
A zarazem dziękuję, że ktoś tu jeszcze został. :)
Dziękuję również za nominację do Liebster Award od Skokonators :D W najbliższym czasie pojawi się na blogu zakładka, w której podejmę się odpowiedzi na 11 pytań.
Więc... Pozostaje mi już tylko życzyć miłego czytania! 

Raz, dwa... Raz, dwa...

 Deptałam ścieżkę po świeżym śniegu, który obficie spadł wczoraj wieczorem w Val di Fiemme. Oglądałam ślady swoich podeszw od butów. Zasypywałam je. Lepiłam kulki, które układałam pod dużym świerkiem. Zachowanie, na pierwszy rzut oka wydające się nieco dziecinne. Nie. Czuję się zelektryzowana faktem, że za mniej niż 2 godziny chłopcy będą walczyć o medale. Wokół zbierali się kibice, było ich już całkiem sporo. Wyszłam na chwilę poza teren obiektu skoczni, próbójąc odetchnąć. To pierwsze tak ważne zawody, podczas których jestem w polskiej drużynie. Oglądanie bezustannie trenujących skoczków podsyciło moje emocje. Znajduję się więc pomiędzy kilkoma świerkami, aby ochłonąć i nabrać wystarczającego opanowania aż do konkursu. Niespodziewanie zauważyłam Romana Koudelke.
-Romek, a co ty tu robisz?-spytałam zdziwiona.
-Jedną sprawę miałem do załatwienia-uśmiechnął się Czech-ale jak widzisz, jestem cały. I w dodatku zdrowy!
-I bardzo dobrze-odpowiedziałam-ja też wracam do swoich skoczków. Powodzenia w konkursie!
-Życzę twoim kolegom tego samego!
Po szybkiej zamianie zdań wróciłam do teamu. Od razu dostrzegł to Pietras:
-Gdzie się zapodziałaś?
-Nie bądź taki ciekawski, miała może swoje potrzeby...-zaśmiała się ironicznie Paulina.
-Ciekawe jakie-szepnął Kubacki.
-Nie wiem? Może rozmowa z kimś?-wzruszyła ramionami.
-Ciekawe z kim-znów szepnął Dawid.
-Hmm.. Słoweńcy?-zatrzymała się na chwilę rudowłosa-Austriacy?
-Tak się składa, że minęłam się jedynie z Czechem. I miałam inną potrzebę, ale nie chcę was zbyt rozbawiać...-zajmijmy się gimnastyką tych oto panów-wskazałam na skoczków.
-Odpowiednia już do tego pora-powiedział trener, który dopiero przyszedł-pamiętajcie jeszcze o kontrolach dopingowych, które niedawno się zaczęły.
-Jesteście tym razem na początku listy, więc miejcie się na baczności-dodał asystent trenera.
-Nie ma problemu-uśmiechnął się Kamil.
-Bardzo nas to cieszy-powiedział Maciek.
-A ty co, trener?-zabrał mu czapkę Żyła.
-A little bit!-stwierdziłam żartobliwie.
-Do roboty, panowie!-wydarł się brunet, który widocznie bardzo wczuł się w "swoją" rolę.
Racja w tym była. Czas płynie, a trzeba się rozciągać i rozgrzewać. Jest w nas optymizm, wierzymy, że chłopakom uda się zdobyć dobre lokaty. Elementem rozgrzewki był nieodzowny element naszych rekreacji- siatkówka. Oczywiście z dozwolonymi zagraniami nogą.  Nim się obróciliśmy, do początku konkursu pozostały około 3 minuty. Większość drużyn była już tam, gdzie powinna być. My również. Na zeskoku pojawili się już dwaj przedskoczkowie, panujące tutaj warunki wietrzne obecnie są korzystne. Nic, tylko zaczynać, zanosi się na emocjonujący konkurs i długie skoki! Ale do tego jeszcze kilka minut pozostało.
-Czeeeść-usłyszałam zza pleców znajomy głos.
-Czy mógłby mi pan pokazać drogę na wyciąg narciarski?-spytałam.
-Proszę za mną-wstał z krzesełka brunet-proszę się nie bać, to tylko 10 minut stąd!
-Myślę jednak, że zostanę obejrzeć konkurs skoczków...-przewróciłam oczami.
-Nie ma sprawy-odpowiedział-więc może pierniczek z pobliskiego bufetu?
-Chętnie, jeśli to oczywiście nie problem.
-Widzi pani tamten drewniany, podłużny domek?-wskazał na budowlę-tam może sobie pani pójść i kupić takie ciastko.
-Cene!-rzuciłam w chłopaka śnieżką, śmiejąc się-nie igraj z ogniem!
-Nic z tych rzeczy-odpowiedział młodszy Prevc.
-O, konkurs się rozpoczął-wskazałam na skoczka będącego na rozbiegu-przez te pogaduszki nawet nie zauważyłam.
-W takim razie nie przeszkadzam i idę do chłopaków. Do zobaczenia niebawem!-pożegnał się Cene.
-Do zobaczenia.
Po krótkiej, żartobliwej rozmowie ze Słoweńcem mogłam już w pełni oddać się konkursowi, w którym dojdzie do podziału medali Mistrzostw Świata.

 Po roztrzygniętych zawodach pozostaje gratulować nowemu mistrzowi świata na skoczni małej, Andersowi Bardalowi. Srebro zdobył Gregor Schlierenzauer, zaś brąz- Peter Prevc. Mało brakowało, aby cieszyć się z wielkiego sukcesu Kamila. Jego pierwszy skok był bardzo dobry i dał mu pozycję wicelidera. Jednak wiatr w drugiej serii był nieco kapryśny, Kamyk również zachwiał się przy lądowaniu, przez co sędziowie dali mu "siedemnastki". Czyli noty trochę gorsze. Ostatecznie zajął więc 8 miejsce. A jak wypadła reszta chłopaków? Maciek uplasował się na 11 miejscu, Piotrek 23, a Dawid- 31. Rokuje to dobrze na przyszłość! Atmosfera konkursu iście wspaniała, multum kibiców, głośny doping... Można powiedzieć, że zakochałam się w Mistrzostwach Świata! Nasi skoczkowie prezentują się bardzo dobrze, a może przecież być jeszcze lepiej. To okaże się niebawem.
 Całą drużyną szliśmy w stronę bufetu. Już po ceremonii, wywiadach, i innych ceregielach. Mieliśmy tam coś zjeść, podobnie jak inne zespoły. Przy okazji tego spaceru, wyjęłam z torby termos, w którym znajdowała się gorąca herbata z pomarańczą i goździkami. Potrzebowałam takiego rozgrzania, jest dość mroźno.
-Skrzatek, ja też chcę!-krzyknął Pieter.
-Masz-rzuciłam w niego śnieżką.
-Ty chyba za bardzo lubisz obrzucać innych śniegiem-zaśmiał się Kamil.
-Hmm... Z grzeczności nie zaprzeczę-odpowiedziałam.
-Tak się składa, że my też lubimy bombardować-zaczęli krzyczeć chłopcy-Ha!-właśnie oberwałam.
-Ała!-wrzasnęła natarta śniegiem Paula-a przy okazji, jesteście głodni?
-Ja to bym mógł zapełnić swój żołądek-powiedział Kamil.
-Ja też, zgłodniałem jakoś-przeciągnął się Kocur.
-Widocznie twój układ pokarmowy szybko przerobił mannery, które zjadłeś przed konkursem...-parsknął śmiechem Kubacki.
-Ale Skarb wykorzystał węglowodany zawarte w wafelkach, nie możecie się ze mną nie zgodzić!-dodał Łukasz Kruczek.
-Tak, węglowodany zawarte w wafelkach aka najszybsze źródło energii, które można wykorzystać chwilę po zjedzeniu-zaczęłam prowadzić swój wykład-a że wysiłek fizyczny ze strony Maćka był... Nie mogę się z tobą nie zgodzić, trenerze!
-Świetnie!-zaśmiał się polski szkoleniowiec-a wy chłopaki, co o tym sądzicie?
-My raczej nie zaserwujemy trenerowi zbyt dobrego wytłumaczenia, gdyż nie mamy aż takiej smykałki do medycyny... Ale oczywiście zgadzamy się ze Skrzatkiem-kiwnął głową Kot.
-Ja i Kamil również-dodał Dawid.
-Zapomniałeś o mnie, wieśniaku!-dał kuksańca w bok Kubackiego Pieter.
-Piotrze, to znak, abyś sam przekazał swoją opinię. Mówię to śmiertelnie poważnie-powiedział "śmiertelnie poważnie" Maciej.
-Zgadzam się trenerze z niniejszą wypowiedzią naszej fizjoterapeutki, Krzatkowskiej Klaudii, pochodzącej z...-zaczął zanudzać Żyła.
-Starczy!-powiedziałam.
-No właśnie. Sprawa wygląda tak, że trzeba coś zjeść!-krzyknęła do całej drużyny Paula.
Po mniej niż minucie weszliśmy do bufetu, nie obeszło się to oczywiście bez echa- wiadamo, Team Poland. Zawsze moi przyjacie zwracają na siebie uwagę, tym razem również. Ale o tym innym razem. Usiadłam przy stoliku, za śladem skoczków. Oni od razu sięgnęli po karty z propozycjami dań, mi zaś, osobiście nie chciało się jeść. Zamówiłam tylko herbatę z imbirem. Swoją już wypiłam, a ten napój dzisiaj wyjątkowo przypadł mi do gustu.
-Czemu takie lichutkie zamówienie? Rozumiem jeszcze grzaniec czy coś, ale herbatka?-zwrócił się do mnie Piotrek.
-Grzaniec, ach tak! Piwny!-burknęłam.
-Wiesz przecież, że sobie żartuję, Skrzatku...-odpowiedział Żyła.
-Ja też jestem jakaś najedzona-powiedziała rudowłosa-też wezmę herbatę, ale z czarnym bzem.
-Twój wybór!-zaśmiał się trener.
Wydaje się być zadowolonym z dzisiejszego obrotu sprawy na skoczni. Mimo, że i tak zawsze jest pogodny, nawet gdy w jego oczach widać zakłopotanie i zmartwienie, bez wyjątków obdarzy wszystkich serdecznym uśmiechem. A w dodatku taki profesjonalizm. Świetny trener. Trener Łukasz Kruczek.
-Dziewczyny się chyba odchudzają?-zaśmiał się Kamil.
-Niee-uśmiechnęła się Paulina-po prostu nasze posiłki w ciągu dnia były systematyczne, pożywne i zawierały dużo błonnika pokarmowego. Skutek jest taki, że do teraz nas trzymają! Prawda, Klaudia?
-Tak, tak-odpowiedziałam.
-Widzicie? Nasz dietetyk, fizjoterapeuta, kardiolog, psycholog i chirurg się ze mną zgadza. Czyli nie gadam głupot-obdarzyła mnie uśmiechem Paulina.
 Ciekawe. Od jakiegoś czasu miła dla mnie, jak nigdy dotąd. Zgadza się ze mną, wychwala mnie przed innymi, mówi, że jestem świetna w swoim zawodzie. Błaga mnie, aby znów mogła dzielić ze mną pokój hotelowy (Nad tym muszę się zastanowić, aczkolwiek jestem nastawiona do tego sceptycznie. Zbyt nadwrężyła moje zaufanie), opowiada, że żałuje tamtej sylwestrowej nocy i swojego zachowania. Kupuje mi cappucino podczas zawodów PŚ, dostarcza je prosto do ręki i nie chce żadnych pieniędzy. Bierze mnie na spacery z Kotem, spotkania z Niemcami, namawia mnie na basen i łyżwy. Interesujące, co wpłynęło na taką metamorfozę? Tak piękne, że aż dziwne.
-Haloo?-zaczął mi machać przed oczami Blondi-śpiąca chyba jakaś jesteś!
-C, co?-wróciłam na ziemię-nie, po prostu zamyśliłam się, nawet najlepszym się zdarza...
-Hmm... A może ty się w kimś zakochałaś?-wypalił Kot.
-Nie!-wrzasnęłam na cały lokal, aż wszyscy się obrócili w naszą stronę. Austriacy, Włosi, Niemcy, Norwegowie, Czesi, długo by tu wymieniać, Słoweńcy, a wraz z nimi Peter Prevc.
-Spokojnie, nikt tutaj nas nie rozumie!-uśmiechnęła się rudowłosa.
-Chyba wszyscy... Mam bynajmniej taką nadzieję-odparłam cicho, tak, jakbym chciała, aby nikt w całym lokalu nie zorientował się, że cokolwiek teraz wypowiedziałam.
-Ale się zarumieniłaś!-szepnął rozbawiony Stoch-chyba coś jest na rzeczy!
W tym momencie już zwątpiłam, czy mojej gadatliwej przyjaciółce Ewie nic przypadkiem nie "wyleciało" z ust podczas rozmowy z mężem. Jednak nie byłam zbytnio przekonana do takiej wersji wydarzeń, wolałam trzymać język za zębami.
-Może i mam czerwone policzki, ale tylko dlatego, że rozbawiają mnie wasze niektóre głupiutkie teorie!-zaniosłam się śmiechem. A wtórowała mi przy tym Dębicka. Po chwili już cała drużyna.
-Dobra Skrzacie, tym razem wygrałaś-puścił mi oczko Żyła.
W tym momencie wrócił do nas Kruczek, który przy barze, jak zauważyłam, zamienił kilka słów z Schusterem. Trenerskie pogaduszki.
-Co słychać?-uśmiechnął się polski szkoleniowiec.
-U nas? Wesoło!-odpowiedział Kamyk.
-Czemu nie jestem zdziwiony?-odparł trener-chyba nadciąga wasze jedzenie, chłopcy.
-Nareszcie. Jestem głodny jak wilk-szepnął cicho Maciek.
Chwilę później jadł już zupę szpinakową.
-Smacznego-powiedziałam zarówno do niego, jak i reszty chłopców.
Także i ja zanurzyłam swoje usta w ciepłej herbacie. Skoczkowie zaczęli rozmawiać o jakimś serialu, ja zaś poczułam w kieszeni, jak przyszła do mnie wiadomość. Dyskretnie ją odczytałam.

22:02, Jaka:

Hej, możesz zostać tutaj do ok. 22:30? :)

Byłam trochę zmęczona, w dodatku mój nastrój nie był wyjątkowo biesiadny. Cóż, nie zawsze musi tak być. Mimo wszystko chętnie porozmawiałabym z Hvalą. Odpisałam więc po chwili namysłu.

22:03, Ja:

Czemu nie. ;)

Przetarłam leniwie oczy. Spojrzałam na drużynę, po chwili powiedziałam:
-Wiecie, wyjdę na chwilę na dwór...
-Coś się stało?-spytał zaniepokojony Maciek.
-Nie, po prostu odrobina świeżego powietrza dobrze mi zrobi-odpowiedziałam-może i humor mi wróci.
-Pójść może z tobą?-ciągnął dalej brunet.
-Spokojnie, przecież nic mi nie dolega-uśmiechnęłam się lekko.
 Wstałam, po czym wyszłam z lokalu. Usiadłam na drewnianym schodku. Ciemna alpejska noc. W dodatku zaczął pruszyć śnieg, który mienił się dziesiątkami różnorodnych kolorów dzięki księżycowi, który dzisiaj w pełni oświetlał szafirowe, niemal czarne niebo, na którym w dodatku błyszczały gwiazdy, tak urokliwie, niczym diamenty.
 Czyste, mroźne powietrze bardzo dobrze wpłynęło na moją psychikę. Poczułam się znów rześko, jakby był dopiero wczesny ranek.
 Usłyszałam narastające, zbliżające się do mnie śmiechy. Głosy to były dla mnie znajome, już zdążyłam od początku tej pracy umieć bardzo dobrze rozpoznawać wielu skoczków. Odwróciłam głowę w stronę dzisiejszych medalistów.

C.D.N.


Ciąg dalszy nastąpi :) Jeżeli czuć niedosyt o opis konkursu na skoczni, uprzedzam: cały swój (jeśli mogę tak to określić) talent zaplanowałam przelać na drugie zawody!
Następny rozdział pojawi się o wiele szybciej, obiecuję! Pozdrawiam i oczywiście czekam na Wasze opinie :)

Klaudia