-Czego tu chcesz? Nie masz innych do kontrolowania?-rzucił niespodziewanie w moją stronę. Tak oschle... Uniosłam lekko brwi z zaskoczeniem.
-Do twojej wiadomości, jesteś ostatni, bo wszystkich już sprawdziłam-odpowiedziałam.
-Możesz już iść, nie potrzebuję twojej obecności-powiedział.
Nie wytrzymałam. Wyłączyłam jego maszynę, na której trenował i wyprowadziłam go z sali. Nie będę tak mu się dawać traktować, w szczególności, że bez powodu! Nawet jeśli coś sobie uroił, to nawet nie wiem, co. Rozejrzałam się po korytarzu w poszukiwaniu jakiś osób. Na szczęście, nikogo takiego nie było. Wzięłam głęboki oddech po czym krzyknęłam:
-O co ci człowieku chodzi?! Od kilku dni zachowujesz się beznadziejnie w stosunku do mnie! Dlaczego?!
-Może popatrz na siebie, jak ty się zachowujesz?-odrzucił nerwowo Kot.
-Ja? Co ja takiego zrobiłam? Chodzi ci o obiad z Prevcem?-spytałam.
-Może tak-odwrócił głowę w drugą stronę brunet.
-Nic ci do tego-burknęłam-o co, o kogo ty jesteś zazdrosny? O mnie, o Petera?
-Ja wcale nie jestem o nikogo zazdrosny!-wrzasnął na cały korytarz.
-Ciszej, nie tylko my tu jesteśmy-skrzywiłam się, jego wrzask był okropny i ciężki do strawienia.
-No właśnie. Za dużo patrzysz na innych, zamiast zająć się swoją drużyną.
-Maciek... Czy te 2 godziny naprawdę by was zbawiły? Ty z Wiewiórem i tak spacerowaliście po plaży-powiedziałam już ze spokojem w głosie, trochę ostudziłam swoje emocje.
-Ale Dawid cię szukał przez godzinę wraz z moim bratem, chcieli się ciebie o coś poradzić. Byłaś potrzebna, a randkowałaś za ten czas z innymi teamami-odparł, krzyżując ręce.
-Z nikim nie randkowałam. Poza tym nie chcę już się użerać na ten temat. Chcę tylko spokoju, dobrej atmosfery i wzajemnego szacunku. Zgoda?-wyciągnęłam dłoń w stronę bruneta. Jako pierwsza, ale ktoś musiał.
-Zgoda-odpowiedział Maciek, który ku mojemu zdziwieniu wyminął moją rękę... Po czym mnie przytulił-z drugiej strony przepraszam, że aż tak chamsko to wyszło w moim wykonaniu.
*
No i już minęły te dwa tygodnie w Turcji! Prawie, bo jeszcze czeka nas wylot. Przez otwarte drzwi tarasowe do pokoju wlatywała orzeźwiająca, poranna bryza, słychać było kojący dla uszu szum morza. Sprawdziłam po raz ostatni, czy wszystko spakowałam. Wyglądało na to, że tak. Wyszłam więc z pokoju, zamknęłam drzwi na klucz. Po raz ostatni! Obróciłam się z chęcią wędrówki do recepcji, ale... Nagle o coś się potknęłam. Podniosłam znalezisko, które przytargało mi się pod nogi. Gruba, granatowa, wełniana czapka. Ale o tej porze roku?! Kto nosi takie czapki? Czy ta osoba pomyliła to z fullcapami albo kapeluszami? Gdy dalej obracałam nieznany przedmiot, natrafiłam na duży napis Red Bulla z logo tej firmy. Czyli od tego momentu już wszystko jasne. Oddam mu to. Poszłam wymeldować się z hotelu, do recepcji. Kiedy ta formuła dobiegła końca, zapytałam jeszcze panią mnie obsługującą:-A mogę wiedzieć, w którym pokoju mieszka Gregor Schlierenzauer?
Nie wiedziałam, że poszukiwany stał właśnie za mną. W tym momencie usłyszałam zza pleców męski głos.
-To ja, czy jest jakiś problem?-spytał życzliwie. Obróciłam się i ujrzałam austriackiego skoczka.
-Proszę, wydaje mi się, że to twoje-podałam mu z uśmiechem czapkę.
-O Boże! Dzięki! Cały ranek jej szukałem i wczorajszy wieczór-ucieszył się Gregor.
-I nas wkopał w to wielkie szukanie!-zaśmiał się Thomas Morgernstern.
-Czy ty to nosisz o takiej porze?-spytałam.
-Tylko ze sobą wziąłem, nie jestem aż takim wariatem-odpowiedział Schlieri.
-O, to ty jesteś Klaudia, nowa fizjoterapeutka Polski?-wychylił głowę zza dwójki kolegów Manuel Fettner.
-Tak, to ja!-odpowiedziałam wesoło.
-A ja już cię lubię! I muszę ci się jakoś odwdzięczyć koniecznie! Nie wiem jeszcze jak, ale na pewno to zrobię-powiedział Schlierenzauer.
Zamieniłam jeszcze kilka zdań z AUTami, potem usiadłam na kanapie i czekałam na swoją drużynę. Ale Austriacy nie dali mi za wygraną. Usadowili się obok i zaczęli mnie zagadywać. Chcieli wiedzieć wszystko na mój temat. W szczególności Morgi, Schlieri i Fetti. Reszta miała z tego niezły ubaw. Uff, nareszcie przyszli Polacy.
-Ooo, towarzystwo nowe Klaudusia ma!-krzyknął na całą recepcję Dawid.
-A ja myślałem, że już dawno poznałaś chłopaków z Austrii-zaśmiał się Kuba Kot.
*
Wtargałam na czwarte piętro swoje walizki. Odetchnęłam z ulgą. Po kilku godzinach podróży lotniczej znów otaczały mnie krakowskie widoki, uliczki i zamki na starówce. Zapukałam do drzwi. Nie czekałam zbyt długo, otworzyła mi Asia.-Kochaana! Opalona jaka!-wydarła się na całą klatkę schodową koleżanka.
-Nie, uwierz mi, inni lepiej słońce łapali-wycofałam ręce skromnie. Weszłyśmy do salonu. Nagle rzuciła się na mnie reszta współlokatorek. Wszystkie padłyśmy na podłogę. Miałam wrażenie, że zaraz zostanę przez nie uduszona. Chcą się chyba w pełni mną nacieszyć, bo za długo to jeszcze nie potrwa, tylko 4 dni i przenoszę się do Zakopanego. Po czułych przytulaskach poszłam wziąć zimny prysznic, przebrałam się w swój ulubiony dres. Poszłam do swojego pokoju i rozwaliłam się na swojej sofie. Jak dobrze być już w Polsce... Co jak co, ale umiarkowany klimat jest najlepszy. Nie dałabym rady całe życie siedzieć w takim skwarze, jak właśmie było w Turcji. Do pokoju od razu wbiły dziewczyny.
-Opowiadaj, jak było-dźgnęła mnie w brzuch Iza.
-Treningi, dużo słońca, dużo skoczków, dużo beki-bardzo ogólnie ujęłam.
-Ale z życiem!-sfrustrowała się Maja.
-No właśnie! Wsadziłaś mi potajemnie do walizki tamtą miniówkę-rzuciłam w dziewczynę poduszką jaśkiem.
-Byłaś w niej chociaż?-cwaniacko uśmiechnęła się Majka.
-Taak, chociaż długo rozmyślałam nad jej założeniem. To było wczoraj wieczorem akurat-odpowiedziałam.
-A fajni są ci skoczkowie?-spytała się Aśka.
-A w jakim sensie?-zaśmiałam się-no nie wiem, czy chodzi ci o charakter czy o...
-Kogo najbardziej polubiłaś?-sprecyzowała.
-Wszystkich!-uśmiechnęłam się szeroko.
-Poznałaś jakiegoś Araba?!-wypaliła Izka. No tak, co studiujesz, to lubujesz.
-Jako obsługę ośrodka, ale w relacjach bardzo formalnych!-wystawiłam język studentce arabistyki.
-Poznałaś mojego ukochanego Austriakaa?-zrobiła maślane oczka Majka.
-Schlieriego poznałam dzisiaj rano. Ogółem razem z Morgim i Fettnerem mnie przepytali jak na jakimś komisariacie-zaśmiałam się.
-A wzięłaś od niego numer?-jęknęła.
-Nie!-zgromiłam wzrokiem koleżankę.
-Może był tam Peter Prevc?-spytała nieśmiało Asia.
-Był, poznałam go. Fajny-odpowiedziałam.
-W sensie że się w nim zakochałaś?-wypaliła Iza.
-Nie, przestań!-podniosłam głos lekko urażona.
-Dał ci swój numer? Może jak nie Austriak, to chociaż on...-dalej pytała Aśka z tak jakby smutkiem w głosie.
-Nie, nie dał mi swojego numeru-skłamałam. Zrobiłam to tylko dlatego, żeby uchronić się przed sytuacją, która na pewno by była, jakbym podyktowała jej te sześć liczb. Żebranie, błaganie, nawet próby włamania mi się w kontakty. Może on sobie też nie życzy, żebym obcym ludziom przekazywała takie informacje? Nie wiem, ale wolę nie ryzykować.
Godzinę później dziewczyny poszły do swoich pokoi uczyć się na egzaminy. Siedziałam sama w kuchni, pisząc z Maćkiem, Jaką Hvalą i siostrą równocześnie (wyzwanie, każdy z nich chce wszystko wiedzieć) na messengerze. Co jakiś czas spoglądałam na okno, o które obijały się nieustannie krople deszczu, a mówiąc dokładniej- ulewy, która rozpętała się z pół godziny temu. Lubiłam taką atmosferę, dom był przyciemniony przez czarne chmury na niebie. Nie zdziwiłabym się, jakby do tego wszystkiego doszła burza. Jeszcze lepiej, wyładowania atmosferyczne od małego dawały mi ogromną satysfakcję. Do dziś za bardzo nie wiem, dlaczego. Usłyszałam ciche kroki, zmierzające w stronę kuchni. Obróciłam się, była to Aśka.
-Szkoda. A obiecasz mi jedną rzecz?-spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem koleżanka. To ona nadal roztrząsa temat Pero? Trochę bałam się, czego zapragnie.
-Mów-wzruszyłam ramionami. W tym momencie grzmotnął piorun i błysnęło. Idealnie.
-Załatwisz mi bilet na konkurs skoków w sezonie zimowym? Ale wiesz, taki VIP...-spytała, gdy grzmoty chwilowo się uspokoiły.
-Wiesz, miejsce dla VIPów mogę ci załatwić, ale nie wiem, czy będę to mogła zrobić za darmo-pokręciłam głową.
-Ja zapłacę, pieniądze to dla mnie najmniejszy problem-zaśmiała się dziewczyna-chodzi mi tylko o to, żeby tam być!
-Rozumiem. To masz jak w banku konkurs skoków-uśmiechnęłam się, jednak prawie niezauważalnie podnosząc kąciki ust.
I tak mniej więcej wyglądała reszta dnia, w którym wróciłam do Polski. Dopiero później, gdy się wyuczyły, dziewczyny chciały wiedzieć dużo. No dobra, chciały wiedzieć wszystko. Oczywiście kilka wątków zachowałam dla siebie, kto by tak nie zrobił? Ogółem szybko skończyłam temat, bo zeszłoby i do godziny trzeciej nad ranem. A tak nie chciałam, bo byłam zmęczona. Fizjoterapeutka też człowiek! Za kilka dni przeprowadzka do Zakopanego no i trenujemy już na skoczni. Pucujemy formę orzełków na LGP, a później pełną parą ciągniemy do sezonu zimowego. Wszyscy jesteśmy bardzo dobrej myśli. Nie odpuścimy!
I po Turcji! Zbliżamy się powolutku, małymi kroczkami do sezonu, do zimy. Ten rozdział w swojej pierwotnej wersji był połową, a może i mniej, tego, co znajduje się powyżej. Stwierdziłam, że takie coś się nie nadaje na upublicznienie, więc wprowadziłam kilka wątków i opisów. Musiała być burza :D
Drogie czytelniczki (może i czytelnicy) do następnego posta i oczywiście życzę Wam wszystkim miłych wakacji!
PS. Rok 2012 :)))))
Klaudia